Praca rozszerza się tak, aby wypełnić czas dostępny na jej ukończenie. Te słowa Cyrila Northcote’a Parkinsona, których początkowym celem było żartobliwe zaszydzenie z biurokracji, szybko urosły do rozmiarów tezy, popularnej aż do dziś. Czy dotyczy ona tylko biurokratów, a prawo Parkinsona nie wkrada się do życia każdego z nas?
Prawo Parkinsona – jak to się dzieje, że ono istnieje
Odwlekanie, czekanie, ciągłe odnajdywanie zupełnie błahych wymówek. Ale czym się tu w ogóle martwić? Przecież zadanie zostanie wykonane, tyle że w ostatniej chwili. Z pozoru problemu żadnego nie ma, aż do chwili, kiedy stanie się przed celem, nieposiadającym terminu realizacji. Szanse na jego osiągnięcie będą bardzo nikłe.
Bez zbytecznego owijania w bawełnę, prawo Parkinsona wkrada się w życie każdego z nas. Niektórych dopada co i raz, a innych znacznie rzadziej. Ale jak to się dzieje, że zwlekamy, czasem nawet, kiedy naprawdę tego nie chcemy?
Prokrastynacja
Czyli dobrowolne odkładanie na później – do czasu, aż jest niemal za późno i panika pcha nas do działania. Zdawać by się mogło, że chodzi o lenistwo, ale czy ono odgrywa tutaj główną rolę? Co jeśli chodzi o:
- Nieustającą obawę, że nie wyjdzie, niepewność, jak się za owe zadanie zabrać, i czarnowidztwo, jeśli chodzi o efekty. Wszystko to razem wzięte skutecznie odpycha od zabrania się do pracy;
- brak innej motywacji niż zbliżający się termin wykonania;
- oczekiwanie na odpowiedni moment, który może nigdy nie nadejść. Zawsze znajdzie się powód, przez który zabranie się do pracy nie będzie wydawało się dobrym pomysłem.
Przeczytaj również: Timeboxing – metoda produktywności Elona Muska
Jak pokonać prawo Parkinsona i zwiększyć produktywność?
- wyznaczać pojedyncze cele, szczególnie jeśli zadanie jest trudne lub wymaga czasu. Innymi słowy nie rzucać się na głęboką wodę i nie oczekiwać natychmiastowych efektów;
- planować pracę krok po kroku i wyznaczać termin wykonania każdego z nich, np. najpierw wykonać szkic;
- mając do wykonania kilka zadań, wyznaczać priorytety, rozpoczynać pracę od tego, co najważniejsze, a nie tego, co najłatwiejsze;
- dbać o przerwy, których częstotliwość najlepiej planować z góry;
- odłączać się od rozpraszaczy, z pewnością wyciszyć telefon i nie zerkać co i raz na jego ekran;
- zorganizować ulubione warunki pracy, zadbać o przekąski i ulubione napoje przed rozpoczęciem pracy, a nie rozmyślać o nich w jej trakcie;
- co jeśli czasu wydaje się zbyt dużo, szczególnie jeśli w pracy trzeba spędzić tradycyjne 8 godzin? Warto wymyślać kolejne zadania do wykonania po ukończeniu tych już zaplanowanych, nawet jakby miałoby to być wypicie zasłużonej kawy;
- samemu skracać terminy wykonania zadań, np. poprzez zaplanowanie ich sprawdzenia.
Czy warto się przejmować?
Po co w ogóle przejmować się prawem Parkinsona? Czemu nie dać mu zwyczajnie egzystować, żyć i nie dbać o nie wcale? Przecież nieważne jest, kiedy i w jakim czasie, ważne, że zrobione. Może i tak, ale co kiedy terminu wykonania brak? Kiedy chodzi o marzenia, wyższe cele, awans… My sami jesteśmy wtedy odpowiedzialni za określenie terminu i jeśli pozwolimy sobie bez końca go przekładać, życie może nam przemknąć przed oczami, pozostawiając żal.
Autor tekstu: Emilia Kruk